Nasz dzisiejszy gość to laureatka Ikara, nagrody artystycznej Prezydenta Bielska-Białej. To także zwyciężczyni „Tańca z gwiazdami”, finalistka m.in. programu rozrywkowego „Twoja twarz brzmi znajomo” i serialowa ulubienica szerokiego grona Polaków. Aktorka, wokalistka, żona, mama – słowem kobieta o wielu rolach, z którymi radzi sobie z niespotykanym wdziękiem. Pytana o rodzinę, zawsze się uśmiecha, a o sprawach zawodowych opowiada z wielkim zaangażowaniem. Jej droga do sukcesu? Wyboista. Podparta odwagą, wytrwałością i tak rzadką w dzisiejszych czasach autentycznością. Jak powiedział jednak Daniel Olbrychski: „W aktorstwie trzeba mieć przed oczyma, że nie wolno grać, tylko starać się być sobą.”
Anna Guzik-Tylka, nasz gość specjalny, robi to fantastycznie, ale o tym przekonajcie się sami… 🙂
Początki kariery
REDAKCJA – Urodziłaś się w Katowicach, studiowałaś we Wrocławiu, ale zawodowo i prywatnie osiadłaś w Bielsku-Białej. Kiedy myślisz o swoim „miejscu na ziemi”, które z miast wybierasz i dlaczego? Czy zmiana miejsca zamieszkania była w Twoim przypadku wyraźnie powiązana z wejściem w nowy etap życia?
ANNA GUZIK– Jako dziecko bywałam w Bielsku-Białej na szkolnych wycieczkach i przejeżdżałam przez miasto w drodze do Jaworza, gdzie spędzałam urlopy. Nigdy nie sądziłam, że będę związana z tym miejscem na dłużej. Mój związek z Bielskiem rozpoczął się od teatru. To tutaj stawiałam na scenie pierwsze kroki jako absolwentka PWST. Szybko jednak doceniłam wartość tego miasta i regionu. Okazało się, że można żyć inaczej, pełniej, korzystać z przyrody na co dzień, nie tylko od święta. I choć początkowo nie planowałam zostawać tu na dłużej, z czasem zmieniłam zdanie. Jednak Śląsk jest mi bardzo bliski, wciąż jestem dziewczyną z Katowic, wychowaną w surowym otoczeniu przez wspaniałych ludzi.
REDAKCJA – Od 1999 roku jesteś związana z Teatrem Polskim w Bielsku-Białej. W 2000 r. otrzymałaś Laur Dembowskiego, nagrodę bielskiego ZASP-u za debiut sceniczny rolami Julie w „Wieczorze kawalerskim” w reż. Zdzisława Wardejna oraz Matti w „Czyż nie dobija się koni” w reż. Tomasza Dutkiewicza. Dla młodej aktorki tuż po szkole musiał być to skok na głęboką wodę. Co było dla Ciebie wówczas najtrudniejsze, a jak widzisz to teraz – z perspektywy ponad 20 lat doświadczenia?
ANNA GUZIK – Uważam, że jeśli chodzi o warsztatową stronę tego zawodu, to byłam bardzo dobrze przygotowana do pracy na scenie. Natomiast to do czego nie byłam przygotowana wychodząc ze szkoły, to absolutna samodzielność, którą musi mieć aktor w konstruowaniu postaci czy roli, a nawet wytyczaniu ścieżek w spektaklu. Powiedzmy sobie szczerze, nie każdy reżyser potrafi pracować z aktorem, pomóc mu w dojściu do sedna postaci. To był prawdziwy zawód, który przeżyłam wchodząc w zawodowy teatr. Na szczęście spotkałam na swojej zawodowej drodze również świetnych reżyserów za którymi mogłam podążać.
Kultowa „Singielka”
REDAKCJA – Praktycznie wszystkie spektakle, w których przychodziło Ci grać, wyprzedawały sale. „Królowa piękności z Leenane”, „Taka fajna dziewczyna jak ty”, „Hotel Nowy Świat” i wiele innych. Niekwestionowanym hitem wśród komedii na Małej Scenie, była od 2011 roku „Singielka”. Ta zabawna, a zarazem niezwykle poruszająca historia na zmianę bawiła do łez i… wyciskała łzy – szczególnie u tych bardziej wrażliwych. Pytanie, jak rola Alicji (tytułowej singielki) wpłynęła na Ciebie?
ANNA GUZIK – Singielka jest naszym prawdziwym sukcesem. Naszym, bo nie tylko moim, ale Jacka Bończyka i Krzysia Maciejowskiego. Alicja jest everymanem. Powstała z opowieści o samotności, byciu singlem, uczuciach związanych z rozstaniem, bólu, który trzeba przeżyć, żeby zbudować coś na nowo. A wszystko opowiedziane w formie słodko-gorzkiej, lekkiej, ze świetną muzyką. Za każdym razem widzę na widowni osoby, które to przeżywały lub przeżywają, oni odbierają ten spektakl inaczej. Ja się starzeję, ale temat nie. To jest fenomen tego spektaklu. Nieważne ile masz lat, w każdym wieku można zostać singlem. Teraz kreuje już postać Alicji, choć jeszcze niedawno nią byłam.
REDAKCJA – Jak wspomniałaś, gdy startowałaś ze spektaklem „Singielka, czyli Na co ja czekam?” (2011) sama byłaś singielką. Gdy ukazała się premiera długo wyczekiwanej części drugiej tj. „Singielka 2, czyli Matka Polka” (2018) w życiu prywatnym też byłaś już żoną i mamą. Pamiętasz o czym myślałaś? Jak czułaś się na scenie jako młoda mama? I wreszcie – jak dużo prawdziwej siebie, podarowałaś wtedy Alicji?
ANNA GUZIK – Przede wszystkim, kiedy realizowaliśmy drugą część spektaklu miałam krzyk dzieci w domu i krzyk z głośników na scenie, a co za tym idzie lekkie rozdwojenie jaźni z tym związane. I tak jak fabuła jest historią fikcyjną, tak moje przeżycia nie. Cieszę się, że ten etap mam już za sobą! (śmiech)
Trochę prywatnie
REDAKCJA – Jeżeli wyszuka się Ciebie na Wikipedii, ilość opisanych rzeczy w Twojej biografii jest zniewalająca. Kiedyś Mistrzostwa Polski w piłce ręcznej, później kariera w teatrze i równolegle w telewizji. Finał w programie „Po prostu taniec”, finał w „Twoja twarz brzmi znajomo” i zwycięstwo w kultowej produkcji TVN-u „Taniec z gwiazdami”. A to tylko kilka pozycji z Twojego CV! Jednocześnie wyszłaś za mąż i zostałaś mamą 3 córek. Nie zapytam jak łączysz rolę mamy i aktorki. Zapytam jak to, że masz możliwość realizowania się zawodowo, wpływa na Twoje podejście do wychowywania dziewczynek?
ANNA GUZIK – Powtarzam im w kółko, że maja prawo do bycia sobą i proszę je, żeby równocześnie szanowały to, że ktoś chce być inny. A to trudne, bo zdaje się są w wieku, kiedy starasz się identyfikować z grupą. Pozwalam im przeżywać emocje, wiem jakie to ważne, żeby nie dusić ich w sobie i dawać samemu sobie prawo do przeżywania różnych stanów. Mówię, że ja też tak mam. My, dorośli, mamy już sprawdzone sposoby na siebie i swoje emocje, ale najpierw trzeba siebie poznać, żeby je znaleźć.
Nowa kolekcja strojów plażowych już w sprzedaży! Rozmiary S-XXXL tylko TUTAJ
REDAKCJA – Dobrze, to teraz coś z kategorii „blaski macierzyństwa”. Największy komplement jaki usłyszałaś od swojej córki/córek?
ANNA GUZIK – Och, słyszę wiele komplementów. Najlepsze są te, kiedy na okładce, obrazie, zdjęciu jest jakaś dwudziestoletnia modelka i słyszę, że wygląda jak mamusia…(śmiech) I to jest piękne!
Role kobiet
REDAKCJA – Na bazie wszystkich Twoich ról i doświadczeń, czy według Ciebie, my kobiety, jesteśmy słabą płcią, czy wręcz przeciwnie? Na czym polega Twoim zdaniem siła współczesnych kobiet?
ANNA GUZIK – Ponieważ byłam wychowywana z bratem w ten sam sposób, w poczuciu równości, więc nigdy nie miałam poczucia, że jestem w jakikolwiek sposób gorsza czy słabsza od mężczyzn.
Cieszę się, że kobiety zaczęły wspominać o swoich prawach, podnosić głos w dyskusji , nie zgadzać się na przedmiotowe traktowanie. Z mojego doświadczenia wiem, że po postawieniu granicy, jest krzyk i święte oburzenie. I ten etap trzeba wytrzymać. A potem gra odbywa się na twoich warunkach. Dobrze jest być czasami zołzą.
REDAKCJA – Zagrałaś wiele wyrazistych ról, często wcielając się w bardzo charakterne postacie. Jednymi z takich przykładów może być choćby Tatiana Racón w „Nikt nie kocha tak jak tenor” czy Emilia w „Sztukmistrzu z miasta Lublina”. Każda z tych kobiet, mimo oczywistych różnic, wydawała się pewna siebie. Uważasz, że kobiety w Polsce mają z tym problem? Czy Ty, byłaś pewna siebie zawsze?
ANNA GUZIK – Teraz dużo mówi się o ciałopozytywności. Kiedy grałam w „Heli w opałach” czy brałam udział w „Tańcu z Gwiazdami”, musiałam znosić uwagi i komentarze dotyczące mojego wyglądu i tuszy. Nie były to komentarze kulturalne. Było mi oczywiście przykro, że nie patrzy się na mnie przez pryzmat mojego talentu, a wyglądu, i że ludzie nie widzą różnicy między aktorką a modelką. Musiałam to w sobie przerobić, żeby móc uprawiać ten zawód. To co robię nie musi podobać się wszystkim, ale ci, którzy mają podobną wrażliwość do mojej, wiedzą jaką ma wartość to co przekazuję ze sceny.
REDAKCJA – Kiedy wracasz z planu lub po zagranym spektaklu do domu, co robisz by wrócić do „swojego ja”? Jak opuszczasz rolę by stać się na powrót Anią i mamą?
ANNA GUZIK – Jest faktycznie coś na rzeczy z tym generatorem energii, który mamy w sobie po spektaklu. On musi ochłonąć, ostygnąć, żeby wrócic do normy. Mój najczęściej stygnie przy dobrym filmie lub w dobrym towarzystwie. (śmiech)
REDAKCJA – Na koniec mam do Ciebie pytanie nieco sztampowe, ale naprawdę ciekawi mnie Twoja odpowiedź. Czy jest jakaś szczególna rola lub wymarzony duet aktorski, który chciałabyś zagrać?
ANNA GUZIK – Mam, ale nie zdradzę. Nie wszystkie karty trzeba odsłaniać.
REDAKCJA – W takim razie życzymy Ci spełnienia tego marzenia. Rozwijaj się, twórz i nieś ludziom radość oraz refleksję, wcielając się w kolejne postacie. Do zobaczenia!