[vc_row][vc_column width=”1/3″][vc_column_text]
#DaliaRealWoman – poznaj zwycięskie historie
[/vc_column_text][vc_column_text]odkryj najnowszą kolekcję:[/vc_column_text][vc_row_inner][vc_column_inner width=”1/2″][thb_image full_width=”true” alignment=”center” image=”5024″ img_link=”url:http%3A%2F%2Fdalia.pl|||” img_size=”300×300″][thb_image full_width=”true” alignment=”center” image=”5063″ img_link=”url:http%3A%2F%2Fdalia.pl|||” img_size=”300×300″][/vc_column_inner][vc_column_inner width=”1/2″][thb_image full_width=”true” alignment=”center” image=”4853″ img_size=”300×300″ img_link=”url:http%3A%2F%2Fdalia.pl|||”][thb_image full_width=”true” alignment=”center” image=”4863″ img_size=”300×300″ img_link=”url:http%3A%2F%2Fdalia.pl|||”][/vc_column_inner][/vc_row_inner][/vc_column][vc_column width=”2/3″][vc_column_text]”Kobiety są dla mnie największą inspiracją!” – mówiła w rozmowie z nami Maja Madej, projektantka Dalia Lingerie. Wasze historie po raz kolejny udowodniły, że kobiety są bardzo silne. Wyjątkową energię odnajdują w najróżniejszych sytuacjach, a wyzwania, z którymi przychodzi im się mierzyć, budzą w nich różne oblicza. Poznajcie trzy do bólu prawdziwe historie w konkursie #DaliaRealWoman, w których każda kobieta może znaleźć swoje odbicie.
#DaliaRealWoman – siła jest kobietą
Droga Karolino!
Wiesz, że nie zawsze było nam razem po drodze. Kiedy Ty miałaś marzenia – ja stałam Ci na przeszkodzie. Marzyłaś o podróżach i odkrywaniu każdego dnia czegoś nowego, a ja, jak jednooki cerber, stałam na straży Twojej moralności i pilnowałam, żebyś się nie wyróżniała. Dałaś mi nauczkę – najpiękniejszą lekcję, którą najpierw uważałam za przekleństwo.
Wiesz, że nasza historia różni się od typowych historii szczęśliwych kobiet. Dziś wiem, że ta kobieta, na którą patrzę w lustrze, jest piękna, bo akceptuje siebie. Mimo że brakuje jej wymiarów modelki, a ciało zdobią tatuaże, jest wyjątkowa. Jest sobą. Dziś wiem już, że nie zmarnuję ani chwili. Skąd? Dziewięć lat temu miałam wszystko – pracę, mieszkanie, pasje. Czekałam na dziecko i na ślub z kimś wyjątkowym. W ułamku chwili to wszystko straciłam – najpierw ciążę, potem zdrowie, później narzeczonego i pracę. Najgorsza była jednak diagnoza – miałam dwadzieścia lat i ciążył na mnie wyrok stwardnienia rozsianego. Paradoksalnie po tym pokochałam życie. Z niesprawną dłonią czułam, że mogę wszystko. Los zaczął się odmieniać. Po wizytach u ponad sześćdziesięciu specjalistów diagnoza została obalona, a ja poznałam swojego obecnego męża, cały czas szukając swojego miejsca na ziemi i robiąc wszystko, czego zapragnęłam.
I kolejny cios – aktywna kobieta, ja, nagle nie może wstać z łóżka. Kończyny odmawiają posłuszeństwa, stawy nie działają, a ja nie jestem w stanie nawet się ruszyć. Znowu przerażenie, lekarze, diagnoza… I już wiem – cholerstwo tak rzadkie, że nawet nie ma polskiej nazwy. Genetyczny żart losu, który zabrał mi sprawność i nadzieję na to, że zostanę mamą. Od tamtej pory minął tylko rok, a ja nie poznaję samej siebie. Nigdy wcześniej nie miałam w sobie takiej siły i głodu przeżyć. Nigdy wcześniej nie byłam tak silna, jak jestem teraz – mimo bólu, którego nie są w stanie złagodzić kosmiczne dawki leków, kiedy przychodzi rzut. Mimo niemocy, jaka nagle ścina mnie z nóg, mogę wszystko!
Karolino! Nauczyłaś mnie, że muszę cieszyć się życiem, jakie mam. Nieważne, czy zjem na śniadanie suchy chleb, czy kawior – ważne, że mogę żyć i zbierać z każdej chwili magię. Jest tyle miejsc i emocji, które czekają na odkrycie, że bluźnierstwem byłoby zmarnowanie choćby chwili.
Karolino, chciałam Ci powiedzieć, że dzięki Tobie nauczyłam się, co jest ważne. Że bycie idealnym wcale nie jest wyznacznikiem szczęścia. Że ludzie obok mnie, to najcenniejsze, co mam. Obiecuję Ci, że zawsze już będę Cię słuchać. Że nigdy już nie będę spierać się z Tobą, że marzenia są dla wariatów. Że nigdy już nie powiem Ci, że masz być taka, jaką chcą widzieć Cię inni. Że nigdy już nie zawstydzę się, kiedy zachowasz się z właściwą Tobie lekkością. Obiecuję, że będę wspierać Cię w każdej z chwili i że nigdy już się Ciebie nie wyprę. Na koniec chcę powiedzieć Ci coś, co powinnam zrobić już dawno – kocham Cię. Nie za coś, ale ponad wszystko. I nigdy już nie pozwolę Ci w to zwątpić.
Dalia Lingerie, IVETTE, dalia.pl
Dalia Lingerie, IVETTE, dalia.pl
#DaliaRealWoman – przełam się!
Kasia – z zawodu archeolog, który nie boi się ciężkiej i brudnej pracy oraz administrator sieci. Z zamiłowania podróżniczka, która kocha poznawać nowe kultury, tradycje, a w szczególności ludzi. – Moim ulubionym kierunkiem jest Ameryka Południowa, sama objechałam Brazylię i Paragwaj. Aktualnie planuję kolejną krótką wyprawę do Peru. W podróży czuję się szczęśliwa i spełniona, ale nie zawsze tak było… Mój pierwszy wyjazd to była prawdziwa walka ze sobą. Do dziś pamiętam pierwszą samotną noc w namiocie na pustyni, pierwszą rozmowę z obcymi ludźmi, zmęczenie i brak pieniędzy, co czasem zamieniało się w negatywne nastawienie do świata. Teraz wiem, że warto było się przełamać i wydobyć z tych podróży to, co najcenniejsze. Moje życie to ciągła przygoda, która daje mi energię i motywację do dalszych działań. To coś więcej niż realizacja marzeń – to odczuwanie wolności i swobody, odrywanie się od twardego stąpania po ziemi, przeżywanie każdego dnia inaczej i rozwijanie swoich pasji. To odwaga, która zawsze jest potrzebna, by zacząć coś nowego i polecieć w nieznane.
Katarzyna Wojda, fot.: prywatne archiwum
#DaliaRealWoman – nowy start
Było sierpniowe popołudnie zeszłego roku. Wracałam z mężem z pracy – nasze firmy sąsiadują ze sobą, więc spotkaliśmy się na przystanku autobusowym. Było to szczególne popołudnie, bo nasz nastolatek po raz pierwszy poszedł sam ze swoją koleżanką do kina. Wróciliśmy do domu, rozpakowałam zakupy i chciałam pójść do kuchni przygotować kolację. Mąż zatrzymał mnie w pokoju, mówiąc: „Asiu, ja odchodzę”. W szoku powiedziałam jedynie: „Oki” i dalej chciałam iść robić kolację. To, co usłyszałam, było nielogiczne i niemożliwe. Jak to – po jedenastu latach, gdy uważałam nasze małżeństwo za udane i szczęśliwe?
Od męża usłyszałam, że jest nieszczęśliwy i męczy się w naszym związku – była mowa o miesiącach, latach… Dla mnie to był jakiś niewiarygodny absurd, jakbyśmy żyli w dwóch różnych małżeństwach. Udało mi się przekonać go, żeby dał nam szansę. Takich rozmów i szans było wiele. Mąż mniej więcej co dwa tygodnie postanawiał zakończyć próbę i odejść, a mi znowu udawało się go przekonać, aby ratować rodzinę.
Taki stan trwał mniej więcej dwa miesiące, w których poświęcaliśmy sobie mnóstwo czasu i uwagi. Dla mnie wszystko miało szansę pójść w dobrą stronę. Nadszedł październik – miesiąc, w którym miałam pójść do szpitala na zaplanowaną operację, a moja mama, walcząca od kilku lat z nowotworem, czekała na wyniki kolejnej biopsji. W takim momencie mój mąż oświadczył mi, że to koniec. Rozsypałam się zupełnie. – Co mam zrobić – odwołać operację? – zapytałam. – A co z mamą, jeśli się okaże , że choroba wróciła, będzie kolejny raz operowana i trzeba będzie się nią zająć? Mąż chyba wtedy trochę przejrzał na oczy i powiedział, że nie wyprowadzi się od razu. Ustaliliśmy, że mieszka z nami do końca stycznia, razem spędzimy święta i Sylwestra, ze względu na młodego. Dom funkcjonował normalnie. Minęły święta – bardzo miłe i ciepłe, po drodze jeszcze wspólny wyjazd do teściów… Cały czas wierzyłam, że może jeszcze wszystko się zmieni. Doszliśmy do wniosku, że przeprowadzka musi się wydarzyć i powinniśmy na to wszystko spojrzeć z dystansem – z dala od siebie, a nie kładąc się codziennie do jednego łóżka. Byłam pewna, że to zdziała cuda – przecież między nami nigdy nie było żadnych oszustw, kłamstw, zdrady. I tak też mąż deklarował – że jeśli poczuje tęsknotę, to wraca.
Mijały miesiące. Pewnego dnia spotkaliśmy się na przystanku. Kiedy autobus już podjechał, mąż dał mi dwa listy: jeden dla mnie, drugi dla syna. Rozerwałam kopertę z literką A i zaczęłam czytać. Był to list, w którym zostałam powiadomiona, że decyzji nie zmienił i składa papiery rozwodowe. Pod koniec listu wspomniał o koleżance z pracy, która „przechodzi coś podobnego” i razem się wspierają. Zadzwoniłam do niego natychmiast i zażądałam, by przyjechał do domu. Szybko okazało się, że koleżanka jest kochanką, w której zauroczył się ładnych kilka miesięcy wcześniej, a wszystkie nasze rozmowy i próby były zupełnie bez sensu. Dlaczego nasze małżeństwo kończy się w taki banalny, książkowy sposób?! To pytanie zadaję sobie do dziś.
Teraz muszę znaleźć w sobie siłę, by na nowo nauczyć się cieszyć. Męża już chyba nie kocham – ten rozdział jest dla mnie zamknięty. Mąż złożył papiery rozwodowe, w pozwie nie wspomniał o swojej nowej wybrance, dla której poświęcił naszą rodzinę. Okazuje się, że człowiek, który mnie zdradził i porzucił, teraz chce orzekania o mojej wyłącznej winie. 🙂 Ale ja będę walczyć o prawdę i samą siebie, o to, by się podnieść i pójść dalej. Nigdy bym nie pomyślała, że w wieku 45 lat przyjdzie mi zaczynać życie od nowa…
#DaliaRealWoman – to jeszcze nie koniec!
Dziękujemy za wszystkie Wasze zgłoszenia! 🙂 Kosmetykami Farmona i Annabelle Minerals, bonami zakupowymi i perfumami MY BEAUTY mogliśmy nagrodzić tylko trzy historie, ale już niedługo przedstawimy Wam jeszcze inne, inspirujące teksty.
Stay tuned![/vc_column_text][/vc_column][/vc_row]