Aleksandra Kisiel – kobieta pracująca i inspirująca. Zawodowo dziennikarka, prywatnie mama i partnerka , a instagramowo wkłada kij w mrowisko jako Kisielle, czyli po prostu fajna babka, która mówi STOP stereotypom na temat kobiet i ciałopozytywności. Na Olę trafiłyśmy dzięki organizowanemu w wakacje konkursowi, w którym wzięła udział, a później jej post w reakcji na głośną akcję „fat suit” z udziałem Anny Lewandowskiej udostępniła Karolina Korwin-Piotrowska. Przeczytałyśmy jeden post, później kolejny i kolejny – jej Instagram to wartościowe treści i coraz większa społeczność kobiet, do której również należymy.
Dziękujemy Olu, że zgodziłaś się napisać ten artykuł. Zachęcamy do lektury i do dzielenia się wrażeniami!
Ciałopozytywność okiem Aleksandry Kisiel
Ciałopozytywność: dlaczego zawsze będziemy jej potrzebować?
Ciałopozytywność jeszcze nigdy nie była tak popularna, jak teraz. Nareszcie! Tak bardzo potrzebujemy, żeby konwersacja wokół ciała, standardów piękna, przywilejów, stała się głośna i inkluzywna. Pomoże to każdej z nas, i tym w rozmiarze 36 i tym, w rozmiarze 50.
Ciałopozytywność wybuchła nam w internecie boskimi zdjęciami modelek plus-size, portretami influencerek pokazujących w pełnej krasie swój trądzik, rozstępy, wałeczki na plecach. Jeszcze chwila, jeszcze momencik i zatrudnianie do pokazów czy kampanii modelek o najróżniejszych kształtach, jak robi to Christian Siriano czy Donatella Versace, nie będzie sensacją, ale standardową praktyką. Ale póki ten utopijny moment nie nadejdzie, o ciałopozytywności trzeba mówić. I to głośno.
CZYTAJ WIĘCEJ: Samoakceptacja – jak ją budować?
CIAŁOPOZYTYWNOŚĆ: KTÓRĄ DEFINICJĘ WYBRAĆ?
Tylko czym faktycznie jest ta ciałopozytywność, która na samym Instagramie zebrała blisko 14 milionów zdjęć, opatrzonych hasztagiem #bodypositive? Każda aktywistka, czy influencerka, która mówi o tym zjawisku, definiuje je nieco inaczej. Dla mnie ciałopozytywność to przede wszystkim ruch feministyczny, równościowy, który pochyla się nad tymi najbardziej wykluczonymi i pokazuje, dlaczego wszystkim nam będzie lepiej, gdy wykluczenia znikną. Nie postrzegam ciałopozytywności wyłącznie jako idei, która promuje akceptowanie siebie i kochanie własnego ciała, bez względu na wszystko. Dlaczego?
Bo czasem bardzo, bardzo trudno jest pokochać ciało, z którym walczyłyśmy przez pół życia. Które było wyśmiewane na lekcjach wf-u, odsyłane do działu męskiego w poszukiwaniu butów w rozmiarze 42 czy koszuli na bardzo duży biust. Łatwiej jest powiedzieć sobie: “Moje ciało jest,
jakie jest. Ale to nie powód, żebym traktowała siebie gorzej i pozwalała, by inni traktowali mnie gorzej. Moje ciało nie musi mieścić się w kanonie urody, żebym mogła z nim robić fantastyczne rzeczy: tańczyć, pływać, chodzić na randki, wspinać się po skałkach, poznać miłość życia”.
Bielizna dzienna i nocna dla każdej figury
KAŻDE CIAŁO ZASŁUGUJE NA SZACUNEK
Czy takie mówienie o własnym ciele, jako odrębnym bycie jest trudne? Bardzo! A czy pomaga? Mnie pomogło niesamowicie, gdy zaczęłam myśleć o moim ciele, jak o jednej z najlepszych przyjaciółek: jak o Karolinie, którą znam od przedszkola, jak o Ali, na którą zawsze mogę liczyć. Bo czy którejś z nich powiedziałabym, że mogą pojechać na wakacje, dopiero gdy na nie zasłużą, mieszcząc się w mniejszy kostium kąpielowy? Czy gdyby miały problemy z związku, usłyszałyby ode mnie, że może powinny trochę schudnąć, żeby partner zaczął uwzględniać ich potrzeby? Tak często myślimy o nas i naszych ciałach źle. Wypominamy sobie rzeczy, uznane za niedoskonałości i katujemy się próbując wpisać w standard urody, który, nie czarujmy się, tworzą głównie mężczyźni i globalne koncerny.
PRZYSTĘPNA MODA – KLUCZ DO ŚWIATA BEZ WYKLUCZEŃ
O dobrze dobranej bieliźnie czy ubraniach rzadko myślimy w kontekście przywileju. Jednak im nasz rozmiar bardziej odbiega od standardowo produkowanej “rozmiarówki”, tym więcej czasu i pieniędzy musimy poświęcić na to, by dobrze wyglądać i takoż się czuć.
“Trywialne bzdurki”, może pomyśleć ktoś, kto z zakupem ubrań nigdy nie miał problemu. To teraz wyobraźmy sobie taką sytuację: szukasz pracy w dużej korporacji, miejscu, w którym obowiązuje jasno określony dress code. Dostajesz zaproszenie na rozmowę rekrutacyjną. Takie rzeczy z reguły umawia się z dnia na dzień. Masz 24 godziny, żeby znaleźć czarną marynarkę, spodnie i białą koszulę. Pikuś, prawda? Ale ty nosisz rozmiar 50, którego nie ma w większości sieciówek, a zamówienie z Internetu nie dojdzie na czas. I nagle okazuje się, że te trywialne “fatałaszki” są przeszkodą, jaką musisz pokonać walcząc o dobrze płatną pracę, która umożliwi ci dalszy rozwój, zapewni opiekę medyczną, dach nad głową. Tak wygląda efekt domina.
Szeroka rozmiarówka, wiele fasonów
CIAŁOPOZYTYWNOŚĆ DLA POCZĄTKUJĄCYCH – TO MOŻESZ ROBIĆ JUŻ DZIŚ
Co możemy zrobić? Możemy kultywować fatfobię, która pod pretekstem troski, wylewa na osoby odbiegające od kanonu wiadra pomyj. Możemy tolerować niechciane, agresywne, podszyte poczuciem wyższości rady typu: “Rusz się z kanapy i jedz więcej warzyw”. Tylko to nie działa. Dlaczego? Bo gdyby działało, czy ktokolwiek na tym świecie nie wpisywałby się w kanon
urody, kiedy bycie w nim daje tyle przywilejów?
Mamy też drugą ścieżkę. Możemy mówić o ciałopozytywności, domagać się, by w mediach pokazywano osoby spoza kanonu i wywierać nacisk w najskuteczniejszy sposób – dokonując przemyślanych wydatków. Możemy zacząć obserwować na Instagramie ciałopozytywne twórczynie i twórców, żeby nasz feed stał się galerią różnorodności. Możemy wreszcie, choć
przez jeden dzień myśleć o swoim ciele, jak o najlepszej przyjaciółce.
Bo przywileje mają to do siebie, że ich rozszerzanie na kolejne grupy działa wyłącznie pozytywnie. Jeśli więc wpisujesz się w kanon, nic się nie bój! To, że ja będę mogła kupić bez problemu ubrania w rozmiarze 44 nie oznacza, że 36 zniknie ze sklepów!